sobota, 25 czerwca 2016

Special 1

Hejka :)
Przepraszam, ze tak długo nie pisałam. Kłopoty w domu i w szkole....
Zamieszanie z ocenami :(
Groziła mi poprawka z matematyki :(
Nigdy chyba jej nie zrozumiem....
Do rzeczy już w najbliższą środę nowy rozdział zaś dziś taki dodatkowy bonus :D
Wiem, że przy bohaterach, pierwotnych ninjach dodałam dwie postacie, które są wymyślone przeze mnie tzn. Clary i Angel. Dzisiaj przedstawię wam historię jak Lloyd i Clary się poznali i jak potoczyło się ich uczucie :)

******************************************************************************************************************

Pewnego razu, Lloyd poszedł na spacer do lasu. Co tam właściwie robił? Musiał odetchnąć świeżym powietrzem tam gdzie nikt go nie zobaczy. Jednak wiedział, że musi się spieszyć, gdyż niedługo ma trening ze swoim ojcem. Los tak chciał, że spotyka tam pewną dziewczynę, która siedziała do niego bokiem oparta o wielki dąb. Mimo tego nie widział jej twarzy, gdyż miała na sobie kaptur od zielonej bluzy. Skąd więc wiedział, że to dziewczyna? Gdy podszedł bliżej ujrzał, że ma przed sobą książkę, którą wertuje. Jednak żaden szanujący się mężczyzna nie ma pomalowanych paznokci, ani na fioletowo ani na żaden inny kolor.
-Kim jesteś? - spytał.
Przestraszona bardzo szybko wstała, lecz nadal stała bokiem do niego. Zerknęła w jego stronę. Nie pozwoliła się jednak odsłonić przed nieznajomym. Niespodziewanie zaczęła szybko biec przed siebie. Blondyn nie chcąc jej zgubić ruszył w pościg za nią, mimo iż ma się spotkać za parę minut z ojcem na polanie. Lecz nie słuchał się teraz rozumu tylko własnego instynktu. Niestety była zbyt szybka. Zgubił ją. Przejrzał jeszcze najbliższą okolicę i postanowił wrócić. Dobrze wiedział iż jeśli się spóźni, to będzie musiał się tłumaczyć a raczej to spotkanie postanowił zachować w tajemnicy i nikomu się z tego nie zwierzać. Zastanawiał się nad tą sprawą i szczerze mówiąc zagłębił się głębiej niż przypuszczał. Gdy udało mu się znaleźć właściwy szlak minęła dobra godzina. Gdy dotarł znowu na polanę nikogo tam nie spotkał i myślał iż pomylił on czas i może jego ojciec jeszcze się nie pojawił, ale się przeliczył.
-Lloydzie Montgomery Garmadonie..... gdzie się podziewałeś?
-,,O nie." - pomyślał. - Ja po prostu.... zabłądziłem.
-Zabłądziłeś? Przecież chodzisz tą drogą i w te tereny bardzo często?
-Zamyśliłem się......... i ..... s......skręciłem z złą drogę. Zanim się zorientowałem nie wiedziałem gdzie jestem.
-No dobrze. Wracajmy do domu, bo twoja matka zacznie się niepokoić.
-,,Na całe szczęście mi uwierzył." - pomyślał, ciesząc się, że niczego nie wykrył.
Chociaż na swoich plecach czuł ciągle wzrok swojego taty.
-,,Nie wiem czemu, ale nie powiedział mi całej prawdy. Czuje że ukrył przede mną jakiś ważny fakt." - pomyślał starszy mężczyzna patrząc na swojego nastoletniego syna.
Gdy dotarli do domu chłopak od razu zaszył się w swoim pokoju. Chciał dzisiejszy dzień przemyśleć.
-Jak tam trening? - spytała Misako swojego męża, gdy tylko przekroczył próg drzwi.
-Nie było go.
-Jak to nie było?
-Gdy zaszedłem na miejsce Lloyda nie było, więc czekałem. Zjawił się dopiero około parę minut temu. Twierdzi, że wszedł na złą ścieżkę i się zgubił. Ale...
-Ale co?
-Nie wiem czemu, ale czuje że nie powiedział mi wszystkiego.
-Chyba troszeczkę przesadzasz. Przecież Lloyd by cię nie oszukał. Przecież on cię kocha.
-Wiem. Ciebie również. - i oboje się roześmiali.
Nareszcie od tych wielu lat mogą być normalną rodziną. Tymczasem zielony ninja leżał bezczynnie na łóżku. Nie wiedział czemu to całe zajście tak zawładnęło jego sercem. Chciał dowiedzieć się kim ona jest. Był po prostu zbyt ciekawski. Nie chcąc zbudzać podejrzeń postanowił wyjść przez okno. Korzystając ze swoich zdolności wylądował na ziemi bezgłośnie i ruszył w kierunku lasu. Gdy dotarł na miejsce zobaczył leżącą na ziemi kawałek materiału.
-,,Czy to nie jej bluza?" - pomyślał.
-Skąd masz moją bluzę? - usłyszał to pytanie i odwrócił się w stronę skąd dobiegał ten głos.
Za drzewem ujrzał stojącą osobę.
-Podejdź do światła. - rzekł blondyn.
Ona zachwiała się na chwilę, ale w końcu wyszła z cienia. Gdy chłopak ujrzał ją w całości, zaniemówił. Miała na sobie niebieski t-shirt oraz niebieskie jeansy a jej włosy były koloru brązowego, luźno puszczone.
-Kim jesteś? - spytał
Jednak ona milczała.
-Nie zrobię ci krzywdy. - rzekł.
-Jestem... Clary Swift.
-Miło mi cię poznać. Nazywam się Lloyd Garmadon. Co ty w ogóle robisz w tym lesie?
-Ja po prostu spędzam czas i próbuje lepiej porozumieć się z wiatrem.
-Hę?
-Oh.. nie powinnam tego mówić.
-Zaraz. Jesteś mistrzynią wiatru?
-Tak skąd wiesz?
-Bo ja jestem zielonym ninją.
-Zielonym ninją? Pierwszy raz słyszę.
-Żartujesz chyba? Razem z moimi przyjaciółmi ocaliliśmy niedawno świat.
-Przepraszam, ale przeprowadziłam się tutaj dopiero wczoraj i samotność na mnie źle wpływa.
-Mieszkasz sama?
-Tak.
-A twoi rodzice?
-Nie znam swoich rodziców. Mój wujek nigdy o nich nie mówił. Mam tylko jego i moją kuzynkę. Ale wolę mieszkać sama niż z nimi.
-Dlaczego?
-Przepraszam, ale nie mogę ci tego powiedzieć.
-Zaraz moment, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że uciekłaś?
Na to pytanie spuściła głowę. Widać było po niej, że chyba tak.
-Nie powiesz nikomu, że mnie tu widziałeś?
-Nie, ale znów chciałbym się z tobą spotkać. Może jutro, z samego rana w tym miejscu.
-Dobrze, miło cię było poznać Lloyd.
-Ciebie również Clary.
Gdy dziewczyna zniknęła mu z oczu, najszybciej jak umiał popędził do domu. Bezszelestnie wspiął się po ścianie na górę i zniknął idealnie na czas pod kołdrą, gdy niespodziewanie drzwi się otworzyły. Musiał udawać, że śpi i uregulować swój oddech, który jest trochę za szybki. Poczuł jak ktoś się nad nim pochyla, lecz po chwili odszedł. Gdy drzwi się za nim zamknęły, zsunął z siebie koc i zapalił lampkę. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Już wiedział kim ta tajemnicza osoba jest, ale dzięki temu jego ciekawość jeszcze bardziej wzrosła. Chciał z kimś o tym porozmawiać. Ale z kim? Ojciec odpada, wyszło by na jaw kłamstwo i w dodatku gdyby się dowiedział o jego wieczornej wycieczce bez pozwolenia, miałby przechlapane. Jego matka również. Od czasu ostatecznej bitwy stali się za bardzo opiekuńczy. Chętnie by pogadał z Kai'em, ale grom jego wie gdzie akurat przebywa z resztą jego przyjaciół aktualnie. Rzucił się więc ponownie na łóżko. Jednak nie zasnął tej nocy wcale. Gdy tylko pojawiły się pierwsze promienie słońca, nabazgrał na kartce że poszedł na spacer i zostawił na stole w kuchni. Szybko pobiegł w umówione miejsce a ona już tam na niego czekała.
-Cześć. - rzekł wchodząc na znajomą polanę.
-Oh... witaj.
-Powiedz mi, chciałabyś zwiedzić miasto?
-Pewnie, oprowadzisz mnie?
-Tak.
I oboje wyszli z lasu kierując się okrężną drogą w stronę miasta.
-Więc skąd pochodzisz? - spytał niespodziewanie brunetkę, gdy szli chodnikiem w kierunku centrum.
-Ja... przybyłam z wschodu.
-Mieszkałaś nad morzem?
-Tak. Uwierz mi to cudowne czuć tą morską bryzę.
-Hm...Tak. Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Zdecydowanie fioletowy oraz przez żywioł wiatru kocham również niebieski i zielony. A twój?
-Zielony. Jestem przecież zielonym ninją.
Na co ona się zaśmiała a on się uśmiechnął.
-Co lubisz robić w czasie wolnym?
-Bardzo lubię czytać książki. A ty?
-Ja wolę grać w gry komputerowe.
-Rozumiem. Mieszkasz z kimś?
-Z rodzicami. Ale skoro uciekłaś to gdzie mieszkasz?
-Znalazłam stary domek na drzewie. Trochę go uprzątnęłam i nadaje się do mieszkania.
-Muszę przyznać, że masz szczęście. Więc lubisz czytać?
-Tak.
-Więc chodź. Pokaże ci miejscową bibliotekę.
Wziął ją za rękę i pobiegł przed siebie skręcając w różne zakręty. Nie mając innego wyboru musiała mu zaufać. Jednak to co zobaczyła przeszło jej oczekiwania. U jej wujka była duża biblioteczka, ale to przeszło jej oczekiwania. Dziewczyna była oszołomiona.
-Podoba ci się.
-Uwierz mi jak się całe życie wychowywałeś na wyspie... - rzekła zanim ugryzła się z język.
-Wychowywałaś się na wyspie?
-Tak. Wujek mnie nigdy nigdzie nie puszczał. Na całej wyspie miał swoich ludzi, więc nie mogłam odejść zbyt daleko niezauważona.
-Jejku. Przepraszam. - rzekł.
-Nie musisz przepraszać. Nie wiedziałeś, więc to nie twoja wina.
Gdy wyszli z budynku, obeszli miasto, aż nastało późne po południe.
-Powinnam już iść. Dziękuje ci za dzisiejszy dzień. Żegnaj. - rzekła i pobiegła z dużą prędkością.
-Cześć. - zdążył rzucić i pognał natychmiast do swojego domu.
Gdy tylko otworzył drzwi zobaczył surową minę swojej matki.
-Lloydzie Montgomery Garmadonie! Gdzieś ty się tyle czasu podziewał.
-Przecież zostawiłem wiadomość na stole w kuchni.
-Tak. Ale żeby od razu na cały dzień? - spytała patrząc już z milszą miną.
-Przepraszam. Po prostu to nie jest dla mnie naturalne. Praktycznie przez całe moje dotychczasowe życie nikogo nie miałem. Chyba jeszcze do tego do końca nie przywykłem.
-Mój synek. - rzekła i go przytuliła.
-Mamo! - krzyknął i się roześmiał.
-Coś mnie ominęło? - spytał Garmadon wchodząc do domu.
-Nie tato, nic. - rzekł blondyn patrząc w twarz swojego ojca który również dołączył się do uścisku.
Nie wiedział czemu, ale kochał swych rodziców najbardziej na świecie.
W tym samym czasie Clary siedziała skulona na swoim drzewie.
-Czemu moje życie jest tak bardzo skomplikowane. Nie mogę mieszać w to jeszcze Lloyda.
Mimo iż chłopak przechodził i przeczesał las to nie znalazł swojej nowej przyjaciółki. Strudzony leżał na kanapie w salonie gapiąc się od dłuższego czasu w sufit. Niespodziewanie usłyszał trzask zamykanej książki. Odwrócił głowę i zobaczył swojego ojca który z dziwnym spojrzeniem wpatrywał się w niego.
-Coś się stało tato?
-To raczej ja powinienem się ciebie spytać. Prawie cały czas gapisz się w sufit i jesteś nieobecny myślami. Lloyd co się z tobą dzieje?
Nastolatek usiadł i spuścił głowę, szukając dobrej wymówki.
-Ja... po prostu tęsknie za chłopakami.
-Na prawdę?
-Tak. Spędziłem z nimi dużo czasu i dziwnie się czuje gdy ich zbyt długo nie ma.
Widać było na twarzy Garmadona troskę i lekki smutek.
Blondyn był zdziwiony tym jak dobrze poszło mu kolejne kłamstwo, chodź czuł w środku smutek.
-Mam w takim razie dla ciebie dobrą wiadomość.
-Hę?
-Dostałem wiadomość od Wu. Napisał, że wracają.
-Na prawdę?
-Tak. Będą u nas już jutro.
-To wspaniała wiadomość.
-Wiedziałem, że to cię pocieszy. - rzekł starszy pan i znów wrócił do swojej przerwanej lektury.
-,,W taki razie będę mógł jutro porozmawiać z Kaiem." - cieszył się w środku.
Następnego ranka zbudził go pewien hałas. Gdy zbiegł na dół zobaczył w salonie swoich dobrych znajomych.
-Chłopaki jesteście w końcu!
-Witaj Lloyd. - rzekł Zane.
-Witaj brachu. - rzekł Kai uśmiechając się.
Wszyscy ninja wyszli z domu i skierowali się w stronę lasu.
-Pięknie tu. - rzekł Zane.
-Ale skąd ten wiatr? - spytał Cole.
-Skąd, ja ci powiem skąd. Pewnie ... - lecz Jay nie skończył, gdyż coś ujrzał. - Kto to jest? - spytał wskazując na szparę pomiędzy drzewami.
Zielony ninja odwrócił głowę i zobaczył znajome brązowe włosy.
-Clary? - spytał.
Wtedy ona wychyliła się i wszyscy ją zobaczyli.
-Znacie się? - spytał Cole.
-Yyyyy..... tak. - odrzekł Lloyd. - To jest Clary Swift. Niedawno się przeprowadziła. A to po kolei są, czerwona bluza to Kai, biała to Zane, czarna to Cole a niebieski to Jay.
-Miło cie poznać. - rzekł Zane na co ona się uśmiechnęła.
Nie wiedziała czemu tu jest i to akurat w tej chwili ale po prostu była w niej ciekawość.
-Ty i Lloyd to jakaś głębsza znajomość? - spytał niespodziewanie Cole brunetkę puszczając oko dla swoich przyjaciół.
-Cole, co ty wygadujesz? - spytał speszony blondyn na co reszta ninja się roześmiała.
-,,Nie powinnam była tu przychodzić." - pomyślała i gdy tylko się odwróciła pobiegła z prędkością wiatru zostawiając za sobą jego posmak.
-Skąd znowu ten dziwny wiatr? - spytał już nieźle poirytowany Jay.
-To od Clary obecności. - rzekł blondyn.
-Hę? - spytała pozostała czwórka.
-Clary potrafi kontrolować wiatr. I chyba jest nieświadoma tego, że któryś z jej rodziców był mistrzem żywiołów.
-Mówisz poważnie? - spytał zainteresowany Cole.
-Tak. Nie wiem tylko czemu się ukrywa.
-Jak to, ukrywa? - spytał Zane.
-Z tego co się dowiedziałem jej rodzice nie żyją i całe życie opiekował się nią wujek którego nienawidzi.
-Czyli co po protu uciekła? - spytał Kai na co blondyn przytaknął głową.
-Całkiem ciekawa osoba. - rzekł Jay
W końcu gdy chłopaki obgadali już wszystko, a to zajęło jakąś godzinę wrócili do pomieszczenia skąd na samym początku z niego wyruszyli.
-Co tak długo? - spytała Nya wychylając się ze swojego notesu w którym rysowała poprawki do swojego stroju samuraja.
-Em... nic. - zaczął Cole.
-Po prostu mieliśmy dużo rzeczy do obgadania. - odrzekł Jay, ratując się z opresji.
-A jakie to były rzeczy jeśli mogę wiedzieć? - spytała nadal czarnowłosa próbując coś wydobyć z swoich przyjaciół.
-Takie różne siostrzyczko. - zdążył powiedzieć Kai, zanim Jay by się wygadał.
Wiedział iż Lloyd by im nigdy nie wybaczył, gdyby powiedzieli o tym dzisiejszym dziwnym spotkaniu.
-Dzięki Kai. - wyszeptał blondyn gdy się żegnali.
Mieli się spotkać również jutro na tej samej polanie, by pogadać na osobności. Jednak nie wszystko miało pójść zgodnie z planem. Jeszcze przed południem w lesie na polanie spotkali się zielony oraz czerwony ninja. Oczywiście rodzice tego pierwszego myśleli że chłopacy poszli do miasta. Jak się grubo mylili.
-No to opowiadaj. - rzekł brązowowłosy siadając na starym powalonym pniaku drzewa.
Blondyn usiadł na trawie i zaczął opowiadać. Powiedział w jaki sposób ją poznał oraz spędził dzień kilka dni temu w mieście.
-Stary to dopiero przygoda. - podsumował to Kai.
-Wiem. Jednak nie chciałem dzisiejszego zamieszania z chłopakami.
-Żałuj, że nie widziałeś swojej miny. Wyglądałeś jakby cię zawstydzili.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.
W końcu po szczerej rozmowie oboje poszli w kierunku miasta by nikt ich o nic nie podejrzewał. Jeszcze tej samej nocy obudziły go podejrzane hałasy. Gdy odsłonił zasłony ujrzał znajomą twarz.
-Clary? - spytał otwierając okno na oścież.
-Cześć Lloyd. Mogę wejść?
-Tak. Wchodź. A tak w ogóle jak się tu dostałaś?
-Drzewo, wiatr i troch sprytu. - rzekła uśmiechając się do przyjaciela.
-Rozumiem. Ale co cię do mnie sprowadza?
-Ja... Muszę ci o czymś powiedzieć.
-Więc słucham. Ale musimy uważać moi rodzice są za ścianą. A mój ojciec ma wyjątkowy słuch.
-Dobrze. Chcę ci powiedzieć że muszę odejść.
-Jak to? Znowu uciekasz?
-Nie. Ale uwierz mi przeze mnie są same nieszczęścia. Chciałam tylko powiedzieć żegnaj Lloydzie Garmadonie. - wyszeptała i wyskoczyła przez okno.
-Nie! Clary. - krzyknął szeptem w ciemność nocy.
Gdy już zniknął wiatr popatrzył w górę gdzie lśniły gwiazdy oraz wielki księżyc.
-Czemu ja zawsze mam tak głupie szczęście? - spytał samego siebie patrząc nadal w nocne niebo z wielkim smutkiem na twarzy.
-Lloyd czemu nie śpisz? Coś ci się stało synku?
Gdy się odwrócił zobaczył swoją matkę stojącą w drzwiach.
-Nie. Wszystko w porządku. To przez tą pełnie.
-Jesteś pewien?
-Tak. Zaraz znów spróbuje zasnąć. Dobranoc mamo.
-Dobranoc. - rzekła zamykając za sobą drzwi.
Blondyn stał jeszcze przez kilka minut wpatrując się w martwą ciszę. Nie mógł zapomnieć o tym dziwnym, szybkim i niezwykle bolesnym pożegnaniu. Nie mogąc usiedzieć w miejscu zbiegł schodami na parter i wybiegł na dwór. Musiał się chłopak jakoś wyżyć, dlatego biegł przed siebie bez celu. Wrócił dopiero przed samym ranem wpadając do swojej sypialni jak burza. Nie chciał dopuścić do swojej myśli, że ona odeszła. Dlatego wiele razy szukał jej, lecz na darmo. Wiedział iż gdyby mu na niej nie zależało to by jej tak zażarcie nie szukał. Od tajemniczego zniknięcia dziewczyny minęło wiele dni aż pewnego ranka...
-Ja otworzę. - rzekła Misako, gdy niespodziewanie ktoś przed południem dobijał się do drzwi i z całą rodziną siedzieli w salonie. - Witaj, kim jesteś? - spytała.
-Jestem Clary.
Gdy blondyn usłyszała ten głos po prostu zdębiał.
-Przepraszam, ale nie znam cię.
-Wiem, ale muszę porozmawiać z Lloydem.
-Skąd znasz mojego syna?
-Clary? Co ty tu robisz?
-Lloyd muszę z tobą natychmiast porozmawiać.
-Zaraz moment, co się tu dzieje? - spytał Garmadon, który dołączył do wszystkich w korytarzu.
-Mamo, tato to jest Clary Swift, moja przyjaciółka. Clary potrafi kontrolować wiatr.
-Na prawdę? To niezwykłe. A tak w ogóle to jak się spotkaliście?
-Mamo nie czas na takie pytania. Co się stało?
-Chodzi o mojego wuja, znalazł mnie.
-Jak to? Gdzie on jest?
-Nie wiem, zgubiłam go w lesie.
-Clarisso, wiem, że tam jesteś. - usłyszeli za drzwiami obcy, męski głos.
-O nie! - krzyknęła brunetka.
-Otwórz mi w tej chwili drzwi niewdzięczna dziewczyno, albo twoja kuzynka je wyważy.
-Moja kuzynka potrafi kopiować wszystkie moce przeciwnika i używać ich jak własnych. - wyjaśniła widząc pytające miny towarzyszy.
-O co tutaj chodzi? - spytała zszokowana Misako.
-Clary uciekła z wyspy od swojego złego wujka, który jest zły i całe życie ją więził. - rzekł zielony ninja.
-Musimy otworzyć. Nie chce by zniszczyli nasz dom.- rzekł Garmadon. - Bardzo go polubiłem.
-To nie czas na żarty. - rzekła matka Lloyda i otworzyła drzwi.
-Nie!!! - krzykneli oboje nastolatkowie.
Za progiem drzwii ukazał się mężczyzna z dziwnymi bliznami na twarzy oraz w dziwnych stroju. A koło niego stała czerwonowłosa dziewczyna.
-Chen! - krzyknął Garmadon.
-Garmadonie, jak miło cię widzieć. Po tylu latach.
-Tato, wy się znacie?
-Niestety tak. Chen kiedyś był moim mistrzem.
-Co?! - krzykneli młodzi.
-Widzę, że jednak ukrywasz tu moją bratanicę.
-Bratanicę? Clary to jest twój wujek?! - krzyknął Lloyd.
-Tak. Ale uwierz mi nienawidze go z całego serca.
-Jakie miłe wyznanie. Dziękuje ci moja droga. A teraz wracasz ze mną.
-Nie. Nie pozwolę ci wykorzystać więcej mojej mocy.
-Ale nieposłuszna. Idziesz ze mną i nikt nie ma prawa mi przeszkodzić! - krzyknął i złapał Clary za rękę wyciągając ją na zewnątrz.
-Chyba jednak jest osoba, która ci przeszkodzi.
-A kim ty jesteś dzieciaku? Skylar zajmij się nim.
-Nie ojcze. Przybyłam tylko dlatego, żeby się upewnić, że nie zrobisz dla Clary krzywdy. Ale widzę, że twoje słowo jest nic nie warte.
-Ojej, córuś chyba na prawdę nie sądziłaś, ze sobie odpuszczę takie smakowitę kąski jak wy. Klaus zajmij się niepożadanymi gośćmi.
-Clary nie!
-A dokąd to mały! - krzyknął pomocnik Chena.
-Zostaw mojego syna w spokoju.
-O prosze kogo my tu mamy, stary dobry znajomy.
-Wy się znacie? - spytała Misako.
-Tak, ale się z tego nie cieszę. Przygotuj się na walkę. A ty synu biegnij, uratuj ją.
Zielony ninja zostawił swojego ojca który walczył z wrogiem oraz swoją matkę która walczyła z strażnikami razem z Skylor.
Lloyd biegł za Chenem i Clary próbując ich dogonić, ale nie mógł ich nigdzie znaleźć.
-Lloyd!
Gdy usłyszał znajomy krzyk pobiegł w stronę gdzie ujrzał znajomą dziewczynę walczącą ze swoim wujem, ale on był jakoś odporny na jej żywioł.
-Zostaw mnie wujku.
-Wujku? Nie jestem na prawdę twoim wujkiem.
-Jak to?
-Twój ojciec był kiedyś również moim uczniem, ale mnie zdradził. Zamiasta zostać przy moim boku i pomóc mi zdobyć władzę wolał wrócić do żony i córki. Więc żeby się odpłacić wykradłem cię, wysyłając do twojego ojca fałszywy list, że ktoś wypuścił wężonów z więzienia.
-Ty draniu!
-Wiem. Ale jaki byłby ze mnie geniusz zła, gdybym dopuścił byś poznała prawdę.
-To znaczy, że jednak moi rodzice żyją?
-Żyją i mają się dobrze. Ale ty już nigdy ich nie zobaczysz.
-Po moim trupie. - usłyszeli głos za swoimi nogami.
-Lloyd! - krzykneła uradowana Clary
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy. Małego synka Garmadona. Co możesz mi zrobić mały?
-Uwierz mi, ale całkiem dużo. Ninja Go! - krzyknął ruszając zielonym tornadem na wroga.
Chen nie spodziewał się ataku i był zaskoczony jego siłą. Padł na ziemię nieprzytomny i pokonany.
-Lloyd!
-Clary!
I oboje wpadli sobie w ramiona.
-Nic ci nie jest?
-Nie. Dziękuje ci. Nareszcie jestem wolna. I to dzięki tobie.
-Lloyd nic ci nie jest?
Gdy odwócili się ujrzeli biegnących w ich stronę jego rodziców i jej fałszywą kuzynkę.
-Nie. - odrzekli oboje i się roześmiali.
-Jeszcze raz bardzo ci dziękuje. - rzekła i pocałowała go w policzek na co się zaczerwienił a towarzystwo się roześmiało.
-Wiesz co mam ochotę zrobić coś jeszcze, ale nie wiem czy to ci się spodoba.
-Ale co?
-Własnie to. - wyrzekł łapiąc ją za oba ramiona i ją pocałował tym razem jednak w usta.
Uwierzcie mi trudno jest opisać minę Garmadona i Misako.
-Synu... - wyrzekli.
-Lloyd... - wyszeptała Clary gdy się od niej odsunął i tym razem to ona go pocałowała.
-Lloyd? - usłyszał swoje imię i się odwrócił do swoich lekko zszokowanych rodziców.
-Powiesz nam dokładnie co się wydarzyło? - spytała jego matka z błyskiem rozbawienia w oczach.
-Tak. Wracajmy do domu. Tam wam wszystko opowiem.
Gdy Misako oddaliła się z Clary, Garmadon szedł z Lloydem.
-Gniewasz się na mnie tato?
-Nie. Ja po prsotu jestem bardzo zdziwiony, że mój synek znalazł miłość. Przypominasz mi mnie i swoją matkę w młodości.
-Na prawde?
-Tak. - rzekł pocierając jego włosy na głowie doprowadzając do nieładu.
-Ej! Bardzo długo układałem ten fryz.
I oboje roześmiali się głośno a kobiety patrzyły na nich z wielkim zdziwieniem i rozbawieniem.
C.D.N :D

wtorek, 3 maja 2016

2. Spotkanie

Po tych niespodziewanych wydarzeniach nastała ciemna noc. Clary nadał siedziała jak na szpilkach, gdyż Alice jeszcze nie wróciła. Jej mąż poszedł jeszcze przeszukać najbliższą okolicę. Bardzo się martwiła. Niespodziewanie zauważyła, że z krzaków wychodzi nie jedna lecz dwie osoby.
-Alice! - krzyknęła uradowana matka i pobiegła przytulić córkę. - Gdzie ją znalazłeś?
-Była w twoim starym domku na drzewie, gdzie kiedyś się ukrywałaś. - rzekł uśmiechając się, bo był zadowolony z tego że poszukiwania skończone i jego córeczka jest nareszcie w domu. Na to całe zdarzenie z okna patrzyła zazdrosna Maya.
-,,Z mojego powodu tak się nigdy nie radowali." - pomyślała a z jej oczu pociekły łzy.
Miała dość tego, że jej starsza siostrzyczka zawsze była ulubienicą rodziców a ona była na samym końcu. Już doprowadzona do ostatecznej żałości rzuciła się na łóżko i zanurzyła twarz w poduszce próbując zakamuflować swoje uczucia, które próbowała za wszelką cenę ukryć.
Następnego dnia była sobota więc był to wymarzony dzień na spotkanie.
-Clary?
-Tak Lloyd.
-Będziemy mieli dzisiaj gości.
-Kogo? - spytała nieźle zaskoczona kobieta.
Właśnie oboje siedzieli w salonie.
-Wpadną do nas starzy dobrzy przyjaciele.
-Nie mów, że chłopacy wrócili?
-Tak. Przez przypadek wczoraj na nich wpadłem.
-Rozumiem. To wspaniale, po tylu latach. Ale mam do ciebie pytanie.
-Jakie?
-Jak długo zamierzasz przed dziećmi ukrywać swoją i naszą przeszłość?
-Jeszcze nie nadszedł czas. Obiecaliśmy sobie nawzajem, że tylko w ostateczności wyjawimy prawdę.
-Bardzo szlachetne. - rzekła z sarkazmem brunetka i wyszła zostawiając zdezorientowanego męża.
Bardzo chciała wyjawić dzieciom prawdę, ale tego by blondyn chyba by jej nie wybaczył. Niespodziewanie usłyszała dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyła nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-Kai, Skylar jak miło znów was widzieć.
-Clary? Więc wróciłaś. - rzekł Kai uśmiechając się do przyjaciółki.
-Jak widać. Wchodźcie.
Niespodziewanie znów usłyszała dzwonek do drzwi i tak przyszli wszyscy starzy znajomi.
-Jak miło znów wszystkich widzieć. - skomentowała to Clary, gdy wszyscy usiedli na w salonie a ich dzieci rozmawiali ze sobą w ogrodzie i tylko Maya siedziała na schodach patrząc na towarzystwo.Niespodziewanie dzieciaki weszły do środka i posiadały na podłodze znudzone trochę.
-Może w końcu wszystko sobie wyjaśnimy? - zaproponował Lucas coraz bardziej się niecierpliwiąc.
-Jesteś zupełnie jak Cole. - zauważył Kai.
-Jay kiedy przyjdzie twoja żona? - spytał niespodziewanie Cole.
-Powinna być... o to chyba ona. - rzekł gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Niespodziewanie do salonu weszła dobrze znana dla Kaia osoba.
-Nya? Siostro czy to ty?
-To jest ciocia Nya? - spytali Matt i Una.
-Ciocia Nya? Mamo, to jest twój brat?
-Jak to nic nie wiecie? - spytał niespodziewanie Lloyd, zaskoczony tym, że rodzeństwo nic o sobie nie wiedziało jak i inni.
-Tak Kai, to ja. - rzekła przytulając bruneta, który stał jak przysłowiowy słup soli. - Witaj Skylar. Widzę, że jednak jesteście razem.
-Jak widać. - rzekła trochę zaczerwieniona czerwonowłosa.
-Nya. - rzekł Kai, gdy w końcu siostra go puściła. - Poślubiłaś Jaya?
-Yyyy... tak.
-Gratuluje. - rzekł i jeszcze raz uściskał siostrę.
-No Jay teraz jesteśmy braćmi. - rzekł w kierunku męża swojej siostry.
-I tego się obawiam. - i wszyscy się roześmiali.
-Kiedy się w ogóle pobraliście? - spytała Clary.
-Oh... To chyba jakieś niecałe dwa lata po tym jak drużyna się rozeszła.
-My tak samo, prawda Kai?
-Tak.
-Cole, może przedstawisz nam swoją żonę, bo nikt jej chyba nie zna? - spytał Zane.
-Oh tak. To jest Angel. Była moją sąsiadką. Poznaliśmy się gdy wróciłem do swojego ojca po rozpadzie.
-A ty Zane?
-Ja właściwie... - zaczął i popatrzył na chłopaków jakby chciał by zaczęli rozmawiać na inny temat.
-Hej dzieci może pójdziecie do kuchni? Przygotowałam tam dla was coś do picia. - rzekła Clary by jakoś się pozbyć młodzieży.
-Zane? Czy ty nie powiedziałeś swojej córce, że jesteś nindroidem? - spytał Kai.
-Nie. Ona o niczym nie wie. O Pixal też nie zna prawdy ani o tym, że jest adoptowana. Kiedyś jej to powiem, ale jeszcze nie teraz chyba by się załamała.
-Ale widzę, że chyba udało ci się odbudować Pixal i uczynić ją bardzo ludzką. - rzekła Nya uśmiechając się do androida który idealnie się maskował i nic nie było po dziewczynie, że jest inna.
-Tak, dla Zane'a nic nie jest niemożliwe.
I wszyscy się roześmiali.
Wtedy wrócili znów ich potomkowie.
-A ty Clary? Widać że wróciłaś dawno.
-Tak. Chyba minął jakiś rok odkąd wasze drogi się rozeszły i akurat przyjechałam bo nie mogłam już dłużej być bez Lloyda.
-Odnalazłaś swoich rodziców? - spytał niespodziewanie Kai.
-Niestety. Gdy przybyłam do wioski w której żyli okazało się, że zginęli niedługo po tym jak mnie uprowadzono.
-To smutne. - skomentował to Kai.
-A wy już wiecie na jaki temat zrobicie projekt? - spytała niespodziewanie Clary siedzących nastolatków.
-Jeszcze nie. Nie możemy nic wymyślić. - rzekł Matt, spuszczając głowę i patrząc na swoje kolana.
-A gdzie jest Maya? - spytała niespodziewanie Alice.
-Nie musisz udawać, że się o mnie martwisz siostrzyczko. - gdy się odwrócili ujrzeli stojącą gimnazjalistkę, opierającą się o próg.
-Maya tylko nie teraz. - wyszeptała Clary.
-Dobrze. Już idę, nie chce mi się patrzyć na ten teatrzyk. - odwróciła się i zniknęła za ścianą.
-To twoja córka? - spytała Nya.
-Tak.
-To może my się przejdziemy. - zaproponował Jay.
Wszyscy chłopacy wyszli na zewnątrz zostawiając dziewczyny same sobie.

Po niecałej godzinie wszyscy się rozeszli. Minęło wiele dni a nasza siódemka stała się przyjaciółmi na śmierć i życie.

wtorek, 29 marca 2016

1. Rozpoznanie

Hej :D
Dziś zaczynam nowy dzień w nowej szkole :D
Ciekawe jak będzie?
Mam nadzieję, że dobrze
A zresztą......
Przeczytajcie sami :)


**********************************************************************************************************************

Minęło wiele, wiele lat odkąd przyjaciele widzieli się po raz ostatni. Każdy z nich obrał inną drogę którą podążał. Jednak mieli się spotkać już niedługo, wszyscy razem w komplecie z nowymi twarzami. W pewnej szkole średniej rozpoczęło naukę wielu nastolatków. Wśród nich było pewne rodzeństwo, bliźniaki Una i Matt. Jednak dziewczyna sama szukała swojej szkolnej szafki, gdyż brat już pędził do sali nie chcąc się do niej przyznawać, zawsze tak było w miejscach publicznych, ale w domu to była inna bajka.
-Może ci w czymś pomóc?
Gdy Una się obróciła zobaczyła za sobą dziewczynę jej wzrostu z blond włosami ubraną w czarne leginsy, zieloną tunikę oraz w zieloną bluzę z długim rękawem.
-Może wiesz, gdzie jest szafka numer 534?
-Tak. Chodź za mną. Masz szafkę akurat obok mnie.
Brązowowłosa poszła za nową poznaną koleżanką.
-Jak masz na imię? - zagadnęła blondynkę podczas ich wspólnej drogi.
-Jestem Alice. A ty?
-Mam na imię Una.
-Miło mi cię poznać.
-Nawzajem. To tutaj. Powodzenia.
-Dzięki.
Miała nadzieję, że jeszcze spotka swoją nową znajomą i się nie myliła. Gdy weszła do sali w której miała mieć lekcję matematyki ujrzała ją siedzącą w ostatniej ławce pod oknem. Z miłą chęcią usiadła obok niej i znów zaczęły miłą rozmowę. W tym samym czasie nauczyciel rozprawiał o tym jak matematyka jest bardzo ważnym przedmiotem i jak może im pomóc w codziennym życiu. Naturalne było, że nikt nie słuchał tego nudnego wykładu oprócz pewnego chłopaka, który jakby słuchał, chodź brązowowłosa wiedziała, że udaje.
-Znasz tego chłopaka? - spytała niespodziewanie Alice.
-Którego?
-Tego z czerwonymi włosami. Ten przystojny.
-Przystojny? Niestety znam. To mój brat bliźniak Matt.
-Masz brata bliźniaka? Zazdroszczę ci. Ja mam o rok młodszą siostrę Mayę, ale ona mnie nienawidzi.
-Dlaczego?
-Sama nie wiem. A za nic w świecie nie mogę tego z niej wyciągnąć.
I tak zleciał dla dziewczyn cały dzień. Nim się obejrzały upłynęła połowa miesiąca i obie stały się najlepszymi przyjaciółkami. Niespodziewanie ich nauczyciel historii ogłosił pewną wiadomość.
-Uczniowie słuchajcie. Postanowiłem iż podzielę was na pewne grupy i wspólnie zrobicie projekt. Temat jest dowolny ma tylko dotyczyć ważnej dla was historii. Specjalnie zrobiłem je duże bo ma być to wielkie projekty. A oto grupy. Grupa I : Natari, Ana, Kathy, Sam, Tom, Samanta i James. Grupa II : Una, Alice, Matt, Faith, Daniel, Ethan i Lucas. I ostatnia grupa III : Aleksandra, Anna, Leon, Max, Zack, Eryka i Filip. Skoro już wszystko jasne zacznijcie planować moi drodzy macie czas do końca roku szkolnego. Powodzenia. - rzekł pan Twilight i usiadł na krześle wertując jakąś lekturę zostawiając młodzież samym sobie w nowych grupach.
Oczywiście znali się z wyglądu ale nic poza tym. Niespodziewanie do dziewczyn podeszła dziewczyna z niebieskimi włosami związane w koka.
-Cześć. Jesteś Faith, prawda?
-Tak. Cieszę się, że będziemy razem w grupie.
-My również. - kontynuowała Una.
-Gdzie jest reszta? - spytała niespodziewanie Faith.
-Matt chyba z nimi rozmawia.
-Twój brat?
-Tak. Skąd o nim wiesz?
-Domyśliłam się. Przede mną nic się nie ukryje.
Rozmawiały tak ze sobą, gdy niespodziewanie zadzwonił dzwonek.
-Może spotkamy się jutro całą grupą u mnie żeby omówić szczegóły. - zaproponowała Alice gdy zebrali się wszyscy na korytarzu.
-Okey. - zgodzili się wszyscy i poszli dalej.
Gdy tylko rozeszli się do domu Una się specjalnie opóźniała. Wczoraj pokłóciła się ze swoim ojcem i nie chciała z tego powodu jeszcze wracać do domu.
-Chcesz może wpaść do mnie? - zaproponowała niespodziewanie blondynka, gdy szły bardzo wolno chodnikiem.
-Mogę?
-Tak. W domu nie ma nikogo.
-A gdzie są twoi rodzice?
-Mama pracuje w szkolnej bibliotece tam gdzie się uczy Maya a tato ma teraz lekcje ze swoimi uczniami.
-Z kim?
-Z uczniami. Jest senseiem.
-Okey. W takim razie możemy iść.
Obie wyszły na obszar położony poza miasto.
-Jak tu pięknie. - rzekła, gdy ujrzała dom położony wśród lasu.
-Wiem. Kocham ten las.
Gdy weszły do domu, Una poczuła czyjąś obecność.
-Jesteś pewna, że nie ma nikogo w domu?
-Tak. Jest jeszcze za wcześnie na ich powrót.
-Alice czy to ty? - z kuchni dobiegło jej pewien głos.
-O nie! To tata. Chyba wcześniej wrócił.
-Spoko, nie będę ci przeszkadzać do zobaczenia jutro.
-Zaczekaj...
Lecz brązowowłosa już pędziła przez las w kierunku swojego domu, który stał na obrzeżach miasta niedaleko lasu. Niespodziewanie na korytarz wybiegł mężczyzna z niepokojem na twarzy.
-Tato! Ale mnie wystraszyłeś.
-To tylko ty Alice. Myślałem, że ktoś się włamał.
-Nie. Ale co ty tak wcześnie robisz w domu?
-Akurat wróciłem wcześniej. Zjesz coś?
-Nie dzięki. Pójdę do siebie. - rzekła i już wchodziła po schodach gdy nagle jej się coś przypomniało. Szybko zbiegła a z ostatnich dwóch schodków skoczyła.
-Tato?
-Tak. Coś się stało? - spytał gdy dziewczyna weszła do kuchni.
-Nie. Ale jutro wpadną do mnie znajomi z klasy. Musimy zrobić projekt z historii.
-No dobrze.
-Dzięki. - i już dziewczyny nie było.
Następnego dnia wszyscy zebrali się na placu by pójść do koleżanki. Jednak gdy byli już na obrzeżach miasta zaczepiła ich pewna grupka. Byli to pewnego rodzaju starsi od nich koledzy z niewłaściwym zachowaniem.
-Hejka. Ślicznotki nie zawracajcie sobie głowy tymi frajerami i chodźcie z nami. - krzyknął jeden z nich.
Jednak oni ich ignorowali. Niespodziewanie drugi z nich chwycił za rękę Unę.
-Zostaw mnie!
-O jaka zadziorna! Nie ma nawet o tym mowy kochanie. - dodał trzeci.
-Nikt nie ma prawa ruszać mojej siostry! - krzyknął Matt.
Daniel jeden z nowych kolegów Matta próbował go zatrzymać, ale bezskutecznie. Pięść czerwonowłosego wylądowała na twarzy typka, który zarywał do Uny.
Jednak to nie mogło się skończyć dobrze. Zamiast w domu Alice, cała siódemka wylądowała na komisariacie. Na ich nieszczęście całe to zajście widziała policja i musieli zaczekać aż odbiorą ich rodzice.
-Mój tato mnie zabije. - biedoliła Alice.
-Nie tylko ciebie. - skomentował to Matt i wrócił do pocieszania Uny która była bardzo zestresowana tym wszystkim.
Niespodziewanie do sali wbiegł starszy mężczyzna z blond włosami.
-,,O nie." - pomyślała blondynka.
-Alice Garmadon! Coś ty zrobiła, że muszę cię odbierać z takiego miejsca.?!
-Ciebie też miło widzieć tato.
Za nim wszedł do sali kolejny mężczyzna tylko ten miał brązowe włosy które stały pod różnym kątem.
-Una! Matt! Wyjaśnicie mi to?!
-Cześć tato. - rzekł Matt patrząc w jego oczy.
Niespodziewanie pan Garmadon odwrócił się w stronę przybyłego gościa.
-Kai? To na prawdę ty!?
-Lloyd? Jak miło znów cię widzieć.
-O co tutaj chodzi? - spytała zszokowana i zdziwiona tym wszystkim Alice.
-Ja też chciałbym to wiedzieć.
W drzwiach zobaczyli mężczyznę z brązowymi włosami i z przepaską na oku.
-To nie tak... - zaczął Ethan.
-Jak myślisz tato. - skończył Daniel.
Jednak szybko przeniósł wzrok z dzieci na pozostałą dwójkę dorosłych.
-Kai, Lloyd. Jak miło znowu was widzieć.
-Ciebie też stary. Ile to już lat?
-Sporo mój stary druhu.
-Zane! Chłopie, miło cię widzieć. - rzekł Lloyd gdy białowłosy podszedł do nich.
-To wy się tato znacie? - spytała niespodziewanie Faith.
-To twoja córka Zane?
-Cole. - stwierdził Kai. - I cała drużyna znowu razem.
-Wytłumaczy mi ktoś w końcu co się tutaj dzieje! - krzyknął już nieźle poirytowany Lucas, nie rozumiejąc z tej sytuacji niczego.
-Spokojnie synu.
-Po prostu nie widzieliśmy się bardzo wiele lat. Prawda przyjaciele? - wytłumaczył Zane.
-Oczywiście przyjacielu. - skomentował to Jay.
-Możemy już stąd iść? - zadał pytanie Matt.
-Oczywiście, możecie już iść. Mam nadzieję, że się już więcej nie spotkamy. - rzekł pan policjant otwierając drzwi by ich wypuścić na korytarz.
Wszyscy wyszli na ulicę nieźle zdezorientowani.
-Teraz nam wytłumaczycie co wasza siódemka nawyprawiała. - zażądał pan Smith.
-To moja wina tato. - rzekł Matt i opowiedział dorosłym całą historię ich niespodziewanej przygody.
Na sam koniec wszyscy się roześmiali.
-Co w tym takiego śmiesznego?! - prawie krzyknęła zdezorientowana Alice.
-Nic. Po prostu coś się nam akurat przypomniało. - rzekł Jay.
-Tak właściwie to skąd się znacie? - spytał niespodziewanie starszych Daniel.
-Oh... Poznaliśmy się... Chodziliśmy razem do szkoły, prawda panowie. - rzekł Cole.
-Tak. Właśnie tam. - potwierdził Lloyd.
Jednak było coś w tej ich teorii, co nie dawało spokoju dla Alice i reszty jej przyjaciół.
-Idziemy już do domu? Znudziła mi się ta szopka.
Gdy się wszyscy odwrócili zobaczyli dziewczynę która zadała to pytanie. Była ubrana w fioletowy t-shirt, białe krótkie spodenki i do tego fioletowe skarpetki i biały sweterek a brązowe włosy miała zawiązane z tyłu w warkocza.
-Maya? Co ty tu robisz? - spytał Lloyd.
-Jak to co robię? Przyszłam zobaczyć jak twoje oczko w głowie, twoja ulubienica wpakowała się w niezłe kłopoty. Nie jest już takim ideałem. - rzekła uśmiechając się złośliwie.
-,,Czemu ona mnie nienawidzi." - pomyślała jej starsza siostra.
-To tylko nieporozumienie. Nic się nie stało. - rzekł pan Garmadon.
-Oczywiście. Nieskazitelna Alice zawsze wyjdzie bez szwanku ze wszystkiego. Taki ideał, że drugiego ze świecą szukać. Mdli mnie od tej sztucznej...
-Uważaj na słowa młoda damo.
-Nie zamierzam. Mam tego dość. Mam już po dziurki w nosie mojej wręcz idealnej siostry.
-Lloyd nie mów mi, że to twoja córka? - spytał szeptem Jay na co zapytany przytaknął głową.
W tym samym czasie blondynka stała z wielkim osłupieniem a z jej oczu płynęły łzy. Nie wiedząc jak ma się zachować odwróciła się i pobiegła przed siebie ulicą.
-Alice! Czekaj!
-Niech biegnie! Jak się tak boi prawdy.
-Maya! Mam dość tych waszych przepychanek! W tej chwili idziesz do domu!
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się z satysfakcją i odeszła.
-Przepraszam was, pójdę jej szukać. Może spotkamy się jutro u mnie i wszystko obgadamy.
-Okey. To na razie. - rzekł Cole.
-Leć już jej szukać. - rzekł na pożegnanie Kai.
Gdy już byli w domu...
Dom Smithów
-Tato?
-Tak Matt?
-Będę mieć kłopoty?
-Tym razem nie.
-Hę?
-Chciałeś ratować swoją siostrę. Ja też bym tak zrobił na twoim miejscu.
-Masz na myśli ciocię Nye?
-Tak. Nie widziałem jej od lat. Nawet nie wiem, gdzie aktualnie przebywa.
-Rozumiem. Idę zobaczyć co z Uną. - rzekł wchodząc po schodach na piętro. -Tato?
-Tak?
-Nie powiesz o niczym mamie?
-Nie. - rzekł i się roześmiał. - Chyba by mi Skylar głowę oberwała.
Chłopak odwzajemnił uśmiech i wznowił wspinaczkę.
Dom Garmadonów
Lloyd bardzo długo szukał Alice, ale mu się nie udało. Zrezygnowany wrócił do domu. Był bardzo zły na swoją młodszą córkę. Nie miał zielonego pojęcia, czemu traktuje ona tak swoją starszą siostrę. Gdy wszedł do środku zastał swoją żonę, która siedziała z Mayą w salonie.
-Maya idź do swojego pokoju! Masz szlaban!
Ta tylko zerwała się z fotela i niby oburzona poszła na górę waląc nogami w podłogę.
-Coś się stało Lloyd? - spytała pani Garmadon, zaskoczona wybuchem męża.
-Oczywiście!
-Gdzie jest Alice?
-Nie wiem! Uciekła bo Maya znów zaczęła się jej czepiać i na środku ulicy zaczęła ją obrażać!
-Rozumiem. Biedna Ice. Lloyd ja już nie wiem co mam zrobić z Mayą.
-Wiem Clary.
Oboje siedzieli w salonie zastanawiając się nad przyszłością.
Dom Bucketów
Cole aktualnie przebywał w swoim sklepie a Lucas mu pomagał.
-Tato?
-O co chodzi?
-Nie powiesz o dzisiejszej przygodzie mamie?
-Nie. Jeszcze chcę żyć.
I oboje się roześmiali.
Dom Walkerów
Jay wraz z bliźniakami Danielem i Ethanem poszedł do swojego warsztatu w którym naprawiał i budował swoje wynalazki. Czasami w weekend pomagali mu synowie. Zabrał ich tam jeszcze dzisiaj, gdyż gdyby się pojawili tak późno w domu jego żona zaczęła by mu zadawać pytania a wolał zostawić to wszystko w tajemnicy.
-Tato mama się o niczym nie dowie? - spytał Ethan wiedząc, że Daniel by się nie odważył, żeby ojca o to zapytać.
-Oczywiście że nie. Gdyby się dowiedziała... Nie chcę nawet o tym myśleć. To będzie nasz mały sekret chłopaki. - rzekł a bliźniaki przybili mu piątki zapieczętując ich tajemnicę.
Dom Julienów
Faith była razem z ojcem z kuchni i przygotowywała kolację a jej mama aktualnie szukała czegoś z garażu.
-Tato, nie powiesz mamie o dzisiejszym wydarzeniu?
-O tym komisariacie to nie. Masz moje słowo. - rzekł i puścił jej oczko, na co się cicho zaśmiała. - Gdyby się dowiedziała byłaby gotowa zmienić ci szkołę.


I takie to niecodzienne popołudnia w domach naszych bohaterów się wydarzyły po niespodziewanej wyprawie na komisariat.

***********************************************************************************

A w następnej notce dowiedzie się jak przebiegł pewne spotkanie rodzinne po latach i jakie sekrety zaczną powoli wychodzić na jaw :D 

Prolog



Po ostatecznym pokonaniu Znakomitej i Morro wszystko wróciło do normy. Zło od tamtej pory przestało nękać krainę Ninjago. Gdy pokonano królową przekletej krainy, Garmadon znów odzyskał wolność a Cole stał się znowu cielesny. Wszystko układało się jak należy. Jay i Nya w końcu mają szanse lepiej się porozumieć i stać się parą. Kai wyjechał by być bliżej Skylor w której się po uszy zakochał. Lloyd znów może być z Clary która wróciła znów do miasta. Zane otworzył pracownie w której odbudował ciało Pixal i uczynił znów ją żywą na jawie. Cole wrócił do swojego ojca, gdzie poznaje i się zakochuje w swojej sąsiadce Angel. Mija wiele, wiele lat. Niespodziewanie znów pojawia się Chen z Klausem, którym udało się uciec również z Przekletej krainy. I właśnie tutaj zaczyna się cała historia.



Bohaterowie - Nowe Pokolenia cz.II

Hejka :)
Oto dalszy opis moich przyjaciół :)
A dokładnie brakującej dwójki :D

Imię : Lucas
Nazwisko : Bucket
Wiek: 16
Rodzice: Cole i Angel
Włosy: czarne (w stylu Cole)
Rodzeństwo: brak
Osobowość: dokładnie charakter kropka w kropkę zdjęty z jego ojca
Ubiór:czarne spodnie, czarna dżinsówka kurtka oraz biały t-shirt
Hobby: podróżowanie
Moc: ziemia

Imię : Faith
Nazwisko : Julien
Wiek: 16
Rodzice: Zane i Pixal (przybrani)
Włosy: niebieskie (związane w koka czasami rozpuszczone ale rzadkość)
Rodzeństwo: brak
Osobowość: miła, spokojna, raczej cicha, woli samotność i bycie oddaloną od wszystkich ludzi, do czasu aż się wewnętrznie ponownie narodzi
Ubiór: biała sukienka z niebieskim paskiem oraz czarny sweterek
Hobby: rysowanie
Moc: lód


poniedziałek, 12 października 2015

Bohaterowie - Nowe Pokolenia cz.I

Hejka :)
Dzisiaj mam dla was małe przedstawienie postaci. Od razu mówię, że ten blog jest dla fanów serialu Ninjago: Mistrzowie Spinjitzu. A teraz czas byście poznali mnie i moich przyjaciół.

Imię : Una
Nazwisko : Smith
Wiek: 16
Rodzice: Kai i Skylar
Włosy: brązowe (związane w wysoki kucyk)
Rodzeństwo: Matt – brat bliźniak
Osobowość: spokojna, łagodna, miła; jest wierna, przyjacielska i nigdy nikogo nie zdradzi; zawsze stanie po słusznej stronie; czasami ma dość opiekuńczości swojego ojca
Ubiór: niebieskie jeansy, czerwony t-shirt oraz białą bluzę zawiązana w pasie
Hobby: gotowanie
Moc: ogień

Imię : Matt
Nazwisko : Smith
Wiek: 16
Rodzice: Kai i Skylar
Włosy: czerwone (postawione jak u Kaia)
Rodzeństwo: Una – siostra bliźniaczka
Osobowość: pełen ognia, nierozważny; najpierw robi potem myśli; zupełne przeciwieństwo jego starszej o dwie minuty siostry Uny
Ubiór: czarne spodnie, pomarańczowy podkoszulek z jeansową bluzą
Hobby: piłka nożna
Moc: bursztyn

Imię : Alice
Nazwisko : Garmadon
Wiek: 16
Rodzice: Lloyd i Clary
Włosy: blond (rozpuszczone do łopatek)
Rodzeństwo: Maya – młodsza siostra
Osobowość: wydaje się być śmiała ale czasami taka nie jest; kocha swoich przyjaciół i nigdy nie zostawi ich w potrzebie; miła, dobra, uczynna; jest spokojna do czasu, aż ktoś na prawdę ją zdenerwuje; kocha swojego ojca ale ma czasami dość jego opiekuńczości, dzięki czemu dobrze rozumie się z Nel i Mattem, są jak przybrane rodzeństwo
Ubiór: czarne leaginsy, zielona tunika oraz zielona bluza z długim rękawem, czasami zawiązana w pasie
Hobby: czytanie książek
Moc: zielona moc 

Imię : Maya
Nazwisko : Garmadon
Wiek: 15
Rodzice: Lloyd i Clary
Włosy: brązowe (związane w warkocza)
Rodzeństwo: Alice – starsza siostra
Osobowość: jest zupełnym przeciwieństwem swojej starszej o rok siostry Alice; jest małomówna, rzadko się odzywa i nie wiedząc dlaczego nienawidzi swoich rodziców oraz siostry która jest da nich idealna; zmienia się, gdy o mało ich nie straciła
Ubiór: fioletowy t-shirt, białe krótkie spodenki i do tego fioletowe skarpetki i biały sweterek
Hobby: granie w gry wideo
Moc: wiatr

Imię : Ethan
Nazwisko : Walker
Wiek: 16
Rodzice: Jay i Nya
Włosy: czarne (styl jak u Jaya)
Rodzeństwo: Daniel – brat bliźniak
Osobowość: niezależny, pewny siebie, nie pozwoli, żeby ktoś nim kierował; chce sam o wszystkim decydować i nie pozwoli by ktoś inny mu mówił co ma robić, jest zupełnym przeciwieństwem swojego brata bliźniaka Daniela, ale mógłby dla niego zrobić wszystko
Ubiór: czarne spodnie, błękitna bluzka z długim rękawem i biała kamizelka bez rękawów
Hobby: majsterkowanie
Moc: błyskawice


Imię : Daniel
Nazwisko : Walker
Wiek: 16
Rodzice: Jay i Nya
Włosy: brązowe (styl jak u Jaya)
Rodzeństwo: Ethan – brat bliźniak
Osobowość: bardzo miły chłopak, grzeczny dobry i uczynny; samodzielny; nienawidzi zdrady przyjaciół; bardzo dobrze dogaduje się ze swoją mamą
Ubiór: czarne spodnie, granatowa bluza z długim rękawem i czarna kamizelka bez rękawów
Hobby: majsterkowanie
Moc: woda

C.D.N

W następnej notce przedstawię wam jeszcze moich dwóch przyjaciół i opiszę historię jak się poznaliśmy :) Do zobaczenia :)